Pewnego dnia zauważyłam, że mam strasznie zniszczone włosy. Kupiłam odżywkę Gliss Kur do zniszczonych końcówek. Obiecywali cuda wianki, ale niestety stan włosów nie poprawiał się ani trochę.
Poszłam do fryzjera, który podciął mi moje długie włosy maszynką - na linię prostą. Po powrocie zobaczyłam, że tył faktycznie nie był rozdwojony ale przód - nic się nie zmienił.
Włosy z tyłu w ciągu tygodnia znowu zaczęły się rozdwajać i wyglądały na zaniedbane.
Poczekałam trochę jak odrosną i wybrałam się do fryzjerki mojej sąsiadki.
A tam - salon jak marzenie. Osobny pokój do mycia włosów - paliły się świeczki, grała nastrojowa muzyka, pani wykonała masaż głowy. Ahhh było cudownie.
Ale nie o tym. Pani Małgosia obcięła mi włosy cudownie - odstawały od głowy, zwiększyły objętość - bajka.
Poleciła mi preparat do końcówek. Używa się go po każdym myciu włosów, nakładając na same końce.
Kupiłam, bo przecież byłam już zdesperowana i nie chciałam wyglądać jak łazęga. Do tego pani Małgosia wyjaśniła mi jak prawidłowo myć włosy, jak stosować odżywki, szampony i inne preparaty.
U fryzjera byłam 3 kwietnia - moje włosy do dziś (8 maja) wyglądają zdrowo. Błyszczą się i nie są rozdwojone. Nie elektryzują się i dobrze układają.
Preparat używam grzecznie po każdym myciu - czyli co drugi dzień.
Jedynym minusem specyfiku jest cena - 72 zł.
Ale warto i jak tylko go skończę, to kupię następny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz